literature

Jak to jest byc Beatoriche cz5

Deviation Actions

Chlodnikus's avatar
By
Published:
860 Views

Literature Text

Powoli zaczęło się ściemniać. Właściwie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Lila ciągle siedziała w barku przy stole, układając ze swojego makaronu wieżę. W końcu zauważyła, iż w jej pobliżu nie było ani Eda ani Ala.
-Uuu~~! Nie ma ich?-spytała sama siebie-jak to możliwe? Przecież chyba nie po to kupili mi ten makaron? A może jednak? Eee... Etto...Etto...Ettooo...
I tak monotonnie powtarzając "Etto" układała dalej swój makaron, bo chciała z niego zbudować najwyższą makaronową wieżę świata i być wpisana do Księgi Rekordów Guinnessa. Po czasie zdała sobie jednak sprawę, że w tym świecie prawdopodobnie nie ma żadnej Księgi Guinnessa, a jakby spróbowała przenieść tą wieżę do swego wymiaru, by otrzymać nagrodę, to najpewniej dana wieża by się rozwaliła. Zrezygnowała więc z układania makaronu i popadła w melancholię, jakiej w życiu nie miewała. Starania, dwa pobyty w więzieniu i wspinanie się pomiędzy budynkami właściwie poszły na marne... Bowiem jej dwa "cele"- Edo i Aru- najzwyczajniej zwiały. Dziewczyna dopiero później uświadomiła sobie to, kiedy nudziła się, patrząc w sufit lokalu.
-I co?-spytała znowu sama siebie-Mam ich szukać? Ponownie? Nie możliwe...
* * *
Tymczasem przez ulicę znajdującą się daleko od barku uciekali Al i Ed. W końcu, będąc dostatecznie w oddali, zatrzymali się.
-Edziu...-rzekł Al- Myślę, że to bardzo niemiłe zostawiać Lilę-chan samą na pastwę losu w tym barku.
-Aaa tam~!-wykrzyknął Ed z nieukrywaną radością-Ważne, że "TO COŚ" nigdy mnie nie znajdzie i  zostawi nareszcie w spokoju~!
-A ja i tak mówię, że to niegrzeczne i niemiłe, szczególnie dla niej...
-A co mnie to... Mów sobie co chcesz... -odparł Ed.
Znowu nastała cisza. Wreszcie blondyn ją przerwał:
-Tylko nie waż mi się "TEGO CZEGOŚ" przyprowadzać do hotelu!
Po czym podążył wzdłuż uliczki. Aru natomiast nie wyglądał, jakby słuchał słów brata. Stał wpatrując się na chodnik i rozmyślając o czymś.
-Al?!-zawołał Ed z oddali-Nie idziesz?!
-Nie...! Później wrócę do hotelu!
-To ja się przejdę po mieście!
-Dobrze!-wykrzyknął Al.
Po tym, Ed skręcił w prawą uliczkę, i tyle go było widać.
* * *
Zrobiło się dosyć ciemno. Ed po długiej przechadzce wrócił do hotelu. Był zmęczony, więc przebrał się i położył się spać. Nagle jednak zorientował się, że coś jest w jego łóżku. Albo nawet ktoś...
-GYYYAAAAAAAAAAAAA!-wykrzyknął-AL, CO TO MA BYĆ?!!!
Al szybko wbiegł do pokoju i zaczął się tłumaczyć:
-Ja... Ale...Było zimno...Nie miała gdzie spać...Była zmęczona...Nie miała gdzie spać...
-Wytłumacz się porządnie! Jeszcze raz: co "TO COŚ" robi w MOIM pokoju i w MOIM łożku?!
-Gdybym miał swoje łóżko, z pewnością bym jej nie kładł do twojego!
-A ja się pytam: co "TO COŚ" tu robi?!-ponaglił Ed.
-Było mi jej żal, że tak sama została w tym barku, więc poszedłem po nią, a kiedy ją tam zastałem, była bardzo zmęczona i mówiła, że nie ma gdzie spać, dlatego przeniosłem ją w swojej zbroi aż tutaj...
-Al! Co ty sobie wyobrażasz?!-zdenerwował się blondyn- Chyba nie po to uciekliśmy, żebyś "TO COŚ" tu z powrotem przyprowadzał!
-A ja ci powiem, że ty ją traktujesz dosyć nieludzko!-stwierdził Al.-Nie dość, że jeszcze ją wyganiasz, to jeszcze mówisz na nią "TO COŚ"!
-A jak mam mówić inaczej na kogoś, kto chce mnie zabrać do swojego domu jak jakąś zabawkę?!
-Aaa... To jednak stwierdzasz, że jest ona człowiekiem!
-Gdzie?!
-Zacytuję: "A jak mam mówić inaczej na KOGOŚ..."
-Odwal się!-przerwał Ed.-Jak dla mnie, "TO COŚ" zawsze będzie szkodnikiem najwyższego kalibru, więc jak się ze mną nie zgadzasz, to idę stąd!
Chłopak podążył w stronę drzwi. Gdy był już na zewnątrz pokoju, trzasnął nimi z całej siły.
-EJ!-wykrzyknął Al.-Niby jak masz gdziekolwiek iść, kiedy jesteś nieubrany, hę?!
Ed zawrócił się do pokoju, wziął swoje rzeczy i ponownie trzasnął drzwiami.
-Ech...-westchnął "zbroja"-Brońcie Panie Boże takiego brata... Przepraszam cię, Lila-chan, jeśli on cię w jakiś sposób uraził.
Jak się okazuje, Lila śpiąca w łóżku Eda, nawet nie usłyszała kłótni braci. W końcu jednak się przebudziła.
-Co się stało?-spytała zaspanym głosem.
-Po prostu ja i Ed się pokłóciliśmy o to, że śpisz w jego łóżku.-odparł Al
-Ahh... No może to prawda, że nie trzeba zawalać komuś łóżka, ale... ZABIORĘ TĄ PODUSZKĘ DO DOMU, BO EDO NA NIEJ SPAŁ~! HAUUU~!
Po czym wzięła jedną z dwóch poduszek leżących na łóżku, przysiadła na nim i zaczęła ją ściskać. Akurat wtedy oba ramiączka z za dużej koszuli nocnej - kupionej zresztą w czasie dnia razem z innymi bzdetami – spadły jej prawie do łokci. Wtedy odruchowo jeszcze bardziej przycisnęła do siebie poduszkę.
-Czemu kupiłaś za dużą koszulę nocną?-spytał Al.
-Przecież ja miałam taki rozmiał!-ta wykrzyknęła szybko.
Potem dopiero przypomniała sobie, że podczas zmiany w wiedźmę nieco zdziecinniała i stała się mniejsza. Odrzekła:
-To chyba dlatego, że jak stałam się Wieczną Mugen no Majutsushi to po prostu jakimś cudem "skurczyłam się"...
-Czyli naprawdę jesteś wiedźmą?-zapytał ponownie Aru.
-Tak, jestem, tyle, że bez mocy... I bez możliwości powrotu do domu...
-To dosyć smutne...
-No, ale skoro już tu jestem, to chciałam odszukać Edzia~!
-Tyle, że on nie był dla ciebie do końca miły...-westchnął Al.-Chociaż z drugiej strony, nie wolno usiłować zabrać do domu kogoś bez jego woli.
-Wiem, ale Edziu jest taaki śliczny~! HAUU~!
-No cóż... Idź spać, a ja tym czasem poszukam tego Edzia, by głupoty jakiejś nie zrobił przypadkiem.
-Oczywiście!-odparła Lila.
Tymczasem okazało się, że nie trzeba było robić sobie zbędnej fatygi, gdyż Edo powrócił do pokoju z równie wielkim hukiem, jak wtedy, gdy odszedł. Lecz Lila-chan z powrotem zasnęła. Edward jednak najzwyczajniej zwalił ją z łóżka i sam położył się na nim.
-Eee...Co się dzieje?-zapytała dziewczyna, która leżała na podłodze.
-Edziu, to nie ładnie tak ją chamsko zwalać z łóżka...-rzekł Al.
-Nie obchodzi mnie to...-odparł Ed.-To MÓJ pokój hotelowy, ja finansuję tobie spanie tutaj i nie powinienem się fochać z powodu jakichś nieproszonych gości!
-Co do własności pokoju, to on należy do hotelu, a nie do ciebie.-powiedział Al.-I ja nie śpię.
-W każdym razie ja "TO COŚ" stąd wywalę, czy tego chcesz czy nie!
-Nieee!
Po czym Ed wyrzucił Lilę za drzwi. Dosłownie. Potem rzekł:
-"TO COŚ" nie będzie mieszkało w pokoju, w którym mieszkam ja!
-Ejj, to było niegrzeczne.-stwierdził Al.
-To idź do niej, a do mnie się nie odzywaj!
Aru po tych słowach wyszedł cicho z pomieszczenia, a Lila zaczęła się użalać:
-Eejj... Czemu Edziu jest taki?! Hauuuu! Uuuu! Eeee... Już wiem! Przyprowadzę Józina z Bazin i go zmiękczy!
-Józina skąd?-zdziwił się Alphonse.
-Józina z Bazin! Tego takiego, co wyskakuje z bagien czeskich, porywa Skody jeżdżące na Morawy i zapieprzył mi Malucha wartego siedem stów!
-Eee... Co? W takim razie, skoro to jest twój wróg, to po co chcesz go prosić o pomoc? I jakiego malucha ci zap...zategocił?
-Ty nic nie kapujesz? Nee? Bo to nie jest mój wróg, ale mimo wszystko winien mi jest Malucha 126p.
Al nic prawie z tego nie rozumiał. Lila dopiero teraz się zorientowała, że on nie pochodzi z jej świata, więc Józina z Bazin także nie mógł poznać. Zaczęła mówić:
-Eee... Etto... Józin z Bazin to taki Józin co się potworem zwie i z bagien wyskakuje w kraju, który jest w naszym świecie i my go nazywamy Czechami...
-A bagna znajdujące się w nim to czeskie bagna?-przerwał Aru.-Ale nadal nie wiem, co to Skoda i Morawy.
-Skoda to marka samochodu, Morawy to kraina geograficzna w Czechach... A Maluch 126p to też marka samochodu...
-Czekaj, niech to sobie poukładam... TO JUŻ MOŻESZ PROWADZIĆ SAMOCHÓD?!
-Etto... Legalnie to nie, ale po bagnach czeskich to każdy dzieciak jeździć może. Aż tu nagle wyskakuje taki Józin z Bazin i żąda haraczu w wysokości siedmiu stów! A ja, że nie mam tych pieniędzy, to dla ugody proponuję mu tegoż Malucha. W końcu i tak stary był, ale zawsze jakby tata go sprzedał, to otrzymałby chociaż trzy stówy. Chyba, że oddalibyśmy go na złom, to wtedy trzeba by było zapłacić nawet. W każdym razie oddaję mu samochód, a on się pyta, gdzie Skody jadące na Morawy może znaleźć. Ja odpowiadam, że nie wiem. On potem mi się poleca, że jak będę w potrzebie, to mnie poratuje. Ale Malucha wziął i potem musiałam pieszo do domu gnać...
-Eee...-przerwał Al.-Zaczynam ci trochę wierzyć, że jesteś z innego świata. Albo, że masz zaburzenia psychiczne-jeśli mogę tak powiedzieć.
-A czy ja wyglądam na kogoś, kto ma zaburzenia psychiczne?!-oburzyła się Lila.
-Bo ja wiem... Zabieranie do domu, wymawianie, że jesteś wiedźmą i te dziwne niepojęte historie, które w naszym świecie z pewnością by się nie zdarzyły...
-A już myślałam, że się z kimś w tym świecie zaprzyjaźniłam! Jednak myliłam się! HAUUUU~!
Dziewczyna z żalem w sercu oddaliła się od Ala i podążyła wzdłuż korytarza. W końcu Aru wykrzyknął:
-Hej! Czekaj! Wierzę ci! Zresztą fajnie się z tobą gadało! Wracaj!
Lila wreszcie zaniechała dalszego kroku i powoli zaczęła się cofać. Kiedy z powrotem znalazła się przy zbroi, oznajmiła:
-Ech, to całkiem zrozumiałe, że nie wierzysz mi do końca. Ja, jakbym była na twoim miejscu to na pewno też bym nie uwierzyła.
-No cóż...
Tymczasem z drzwi wychylił się Edziu i wykrzyknął:
-TU SIĘ GADA, A JA NIE MOGĘ OD TEGO SPAĆ!!!
-Braciszku... Czy mógłbyś załatwić Lili-chan pokój? Skoro nie chcesz, by mieszkała w twoim...
-NIE, NIE I NIEE! Nie zamierzam utrzymywać tego darmozjada!
-Ale ty zjesz i tak dziesięć razy więcej, niż ona!
-TAAK?! Bo muszę jeść i za ciebie!
-Eeee...-Alphonse zaciął się na chwilę, lecz później wpadł na pomysł-Lila-chan opowiadała mi legendę o pewnym potworze, który mieszka w bagnach i nazywa się Józin z Bazin. A zjada on wszystkich nieposłusznych, szczególnie tych, co mają metalowe kończyny...
Lila chciała przerwać wypowiedź Ala, ale została dyskretnie znokautowana przez niego patelnią-czwarty raz w ciągu dwóch ostatnich dni. Potem począł mówić dalej:
-Nie ukrywam, że ponoć Lila się z nim zna...
Ed zaczął się trząść ze strachu.
-D..dobrze, zza... łatwię... jej... ten... ppokój - tyle zdołał wycedzić przez usta.
-W porządku, braciszku!-odparł melodyjnie Al.
Edo w końcu się opanował i dodał:
-Ale masz ją trzymać z dala ode mnie i od mojego pokoju! Jak chcesz, możesz z nią zamieszkać.
-Ja?! Z dziewczyną?! Sam na sam?!-kłopotał się Aru.
-A co to szkodzi? Zresztą nie musisz z nią mieszkać, wystarczy, że nie wpuścić jej do mnie, jasne?
-Jasne!
* * *
Półtorej tygodnia później, Ed siedział ukryty w szafie. Mówił do siebie pod nosem:
-No tak... Al nie sprawdził się w swoim zadaniu trzymania Lili z daleka ode mnie. Teraz, od kiedy mieszka w sąsiadującym pokoju, zawsze muszę się ukrywać przed nią. A jak nie, to niewiadomo co ze mną robi. Bo: w poniedziałek próbowała mnie karmić budyniem. We wtorek kisielem z wiśni. W środę zapakowała mnie w paczkę z kokardką i próbowała dać sobie na prezent mikołajkowy-chociaż Mikołajki są dopiero za dwa miesiące. W czwartek chciała mnie ubrać w słodką według niej sukienkę. Na szczęście nie udało jej się. W piątek natomiast zwyczajnie próbowała zabrać mnie do domu. A sobota była tak tragiczna, że wolę nie wspominać. Uhhh... Dobrze, że jestem mały, bo inaczej na pewno bym się nie zmieścił w szafie...Co? Co?! COOO?!!! GYAAAAAAAAAAAAA!!! NIE JESTEM MAŁY!!!
-O Edziu, tu jesteś!-wykrzyknęła Lila z zewnątrz, podbiegła do rzeczonej szafy i ją otworzyła. Następnie powiedziała, niczym Fineasz:
-Już wiem, co będziemy dziś robić! Pójdziemy do barku by zjeść obiad, oczywiście za twoje pieniądze!
Po czym zaczęła wyciągać Edzia z szafy, a następnie z pokoju.
-Aru-kun, gdzie jesteś?!-zawołała.
Al przyszedł do pokoju, a gdy zobaczył, że Lila ciągnie Eda za nogi, powiedział:
-To rzeczywiście przesada, by zaciągać kogoś gdziekolwiek bez jego woli.
Lila puściła nogi i spytała:
-Serio?
-Tak. Jak chcesz, że cię ktoś lubił, to nie rób temu komuś niczego takiego.
-No to... nie będę zaciągała nikogo – w szczególności Edzia- nigdzie wbrew jego woli.
-Tak już lepiej.-wtrącił Ed.
-No to w takim razie najpierw się zapytam, a później będę zaciągać wbrew woli~!
-CO?!
-Nie oto mi chodziło...-odrzekł Al.
-To Edziu, mogę cię zaciągnąć wbrew woli do barku z obiadami~?!
-NIE!-wykrzyknął Ed.
-To fajnie~!
Następnie chwyciła go za nogi i z powrotem zaczęła wyciągać z pokoju. Gdy byli już na zewnątrz pomieszczenia, Ed, dalej ciągnięty, spytał się siebie po nosem:
-Czemu mi do tej pory nie przyszło do głowy, by powstrzymać ją przy pomocy alchemii?
Po chwili klasnął więc w dłonie, przyłożył je do podłoża, a z dwóch ścian wysunęły się ręce, które tak skutecznie zablokowały Lilę, że puściła nogi Eda. On podniósł się, począł krążyć dookoła i krzyczał:
-JESTEM WOLNY~! NARESZCIE WOLNY OD NIEJ! WOLNY! WOLNY! WOOLNY~!
-Braciszku!-przerwał mu Al.-Przestań tak krzyczeć, bo jeszcze ludzie usłyszą i pomyślą, że coś z tobą nie tak!
-Eeee...Ale popatrz tylko, wreszcie nie muszę się jej bać, bo jest uwięziona! Jakie życie jest teraz piękne~!
Tymczasem na korytarzu pojawił się jakby znikąd Lin Yao wraz ze swą eskortą.
-Eeej! Co tu się wyrabia?!-zapytał.-Ładnie to tak używać alchemii na tak słodkich dziewczętach?
-EEEJ! Skąd ty się tu wziąłeś?!-spytał Ed.
-Przyszedłem na darmowy obiad, który ty kupisz.
-COOO?! Raz mógłbyś sobie sam kupić!
-Uhh... To w takim razie... Ran Fan!
W tym momencie wskazał na członkinię eskorty. Ta rzuciła ostrzami w stronę rąk wyrosłych ze ściany, które blokowały Lilę. One rozkruszyły je, a dziewczyna stała się wolna.
-NIEEE!-wykrzyknął Ed.-Czekaj, skąd ty wiedziałeś, że ona jest moim utrapieniem?!
-Ona jest twoim utrapieniem?-zdziwił się Lin.-My ją tylko uwolniliśmy od tak sobie... Ale skoro tak, to w takim razie teraz mamy sposób na to, żebyś nam kupił darmowe obiadki!
-Ja też mogę?-spytała melodyjnie Lila.
-Oczywiście-odparł Lin.
-COO?!-ryknął Edo-Tego już za wiele!
-Nikt ciebie o zdanie nie pytał!
-Ale to przecież MOJE pieniądze!
-Wybacz, braciszku,-wtrącił Aru-ale pieniądze są rządowe, a ty je dostajesz tylko dlatego, że jesteś Państwowym Alchemikiem.
-No to tym bardziej nie powinienem nikogo karmić! Prawda?! Praw...da...?
Nastała chwila ciszy. Nikt nie chciał poprzeć Eda, w tym, co mówił. Wreszcie odezwał się Lin:
-To pomyśl, że karmienie nas jest pracą społeczną dla dobra obywateli kraju.
-Ale ty NIE JESTEŚ obywatelem tego kraju!-zakomunikował Edward.
-Nikt nie powiedział, którego kraju.
-Pieniądze rozdaje rząd TEGO kraju, więc musisz być obywatelem TEGO kraju, żebym cię karmił za pieniądze rządu!
-"TEGO", czyli którego?
-Amestris, a którego?! A ty nie jesteś obywatelem Amestris!
-No tak... Ale skoro nie chcesz, to nie będę wraz z moją eskortą hamował tego dziewczęcia przed byciem twym utrapieniem... No załoga, cała naprzód!
-EEEJ! Czekaj!-zawołał Ed.-Jeśli możesz ją pohamować, to możesz też zjeść obiad za moje pieniądze.
-A ja też mogę?-spytała Lila.
-Echh... No dobra, ale masz się trzymać Lina i całej jego gromadki!-odpowiedział Edo.
-Dobrze! A możecie iść z nami?
-NIEEEEEE!-odpowiedział błyskawicznie Ed.
-Oczywiście!-odparł Al w tym samym czasie, co jego brat.
-EJ!
-Co? Przecież możemy iść.
-No dobra, ale na wszelki wypadek ty masz jej pilnować, by się do mnie nie dorwała!
-Umowa stoi.
Po krótkim czasie cała szóstka właściwie znalazła się w barku serwującym obiady. Wszyscy-oprócz Ala, bo on nie jadł-zamówili sobie bigos. Potem Ed i Al usiedli w ławce na jednym końcu lokalu, a reszta na drugim. Gdy bigos został dostarczony, każdy zjadł swoją porcję. Z wyjątkiem Lili. Ona bowiem zamówiła tak dużo, że żaden człowiek by tego nie skonsumował. Spożyła więc z tego trochę, a następnie zaczęła budować wieżę-jak wtedy z makaronu. Wreszcie Lin zapytał:
-A co ty robisz?
-Wieżę z bigosu~!-odpowiedziała.
-Echh... Ludzie z waszego kraju są dziwni...-stwierdził Lin.
-Ale ja nie jestem z tego kraju.
-To skąd w takim razie?
-Eee... Jakby to powiedzieć... Właściwie w ogóle z innego świata pochodzę...
-Co? Jak już mówiłem, ludzie z waszego kraju są stanowczo dziwni...
-No może... A wiesz co, Lin?
-Co?
-Doczepię tej górze bigosu antenkę i warkoczyk i będzie cosplayowała Edzia~! W końcu jest na wysokość taka, jak Edziu!
-COO?!-wykrzyknął się Ed z oddali.-JA AŻ TAK NISKI TO NIE JESTEM!
-EJ TY!-zawołała Lila.-Zamknij się, bo normalnych ludzi z baru odstraszasz! Chyba, że chcesz, żebym cię nękała!
I Edziu się uciszył.
* * *
Po godzinie Lin zapytał się szefowej lokalu, gdzie jest telefon. Gdy się dowiedział, podszedł do niego, wykręcił numer i zaczął mówić:
-Dzień dobry. Chciałbym zamówić sto ton pizzy... Niech pani ją dowiezie na ulicę Słoneczną 10 przez 2... Na czyj rachunek? Aaa... Niech pani to zapisze na Edwarda Elrica, Stalowego Alchemika... Aha... Aha...
-EJ TY! -krzyknął Ed.-TYLKO NIE WAŻ SIĘ NICZEGO ZAMAWIAĆ NA MÓJ RACHUNEK!
-Ahhh... Kto to tak ryczy? Aaa... To tylko Edward Elric... Mówi, że mogę zamawiać wszystko na jego rachunek...
Edo podbiegł szybko do Lina, wyrwał mu słuchawkę i z hukiem odłożył na należyte miejsce.
-Nie dość, że jeszcze "TO COŚ", co się przyplątało, mnie wykorzystuje, to jeszcze i ty?-oburzył się.
-Eee... Ja chciałem tylko kupić sto ton pizzy...
-Po co?!
-No właśnie, po co?-wtrąciła się Lila.
-Na razie nie mogę zdradzić, bo to ściśle tajne-odpowiedział Lin.
-Nie będę ci dawał pieniędzy na bezsensowne cele!-oznajmił Ed.-Na sensowne zresztą też. Sam sobie je zarób!
-A pytał cię ktoś o zdanie?!
-MNIE?! To ty nie masz prawa, by mnie wykorzystywać finansowo!
-A ja mam pomysł-dodała Lila-Możemy zrobić imprezę~! Zaprosimy całą centralę, czyli Roya i resztę, a nawet homunkulusy i Scara. I was oczywiście~! A wszystko na koszt Stalowego Alchemika, Edwarda Elrica~!
-NIEEEEEEEEEE!-krzyknął Ed.-NIE MASZ PRAWA! Poza tym zapraszanie centrali, homunkulusów i Scara na jedną imprezę to bardzo zły pomysł!
-Eee... To co mamy zrobić? Bo się nuudzę~! -oznajmiła Lila.-Bo nuda dla wiedźmy zła...
-A może się przejdziemy gdzieś?-zaproponował Aru.
-A ja będę w twojej zbroi, Aru-kun? Wspaniale!-zawołała dziewczyna.-Albo zrobimy przedstawienie, gdzie Edzia przebierzemy za Edzia, a Ran Fan za wodorosta~!
-Ej, to jest bez sensu przebierać Edzia za Edzia...-odparł Lin.-Przecież Edziu jest Edziem i nic tego nie zmieni.
-To może ulepimy bałwanka, doczepimy mu antenkę, warkoczyk, dorysujemy oczka i będzie Edziu~!
-Mogłoby być, ale tutaj śniegu nie ma...
-A CO JA, JAKIŚ BAŁWAN JESTEM, CZY CO?!-oburzył się Ed.
-To w takim razie kupimy rakiety za pięć dych i będziemy grać w ping-ponga - zasugerowała Lila-chan.
-Dobrze, umowa stoi~!-odpowiedział Lin.
-A wygrany będzie grał z górą bigosu~!-powiedziała dziewczyna.
-Ej, to co ja będę robił?-spytał się Ed.
-Przejdź się po mieście.-zaproponowała Lila.-Możesz wziąć ze sobą Ala. I skombinuj, jak mogę się wydostać z tego świata, to się od ciebie odczepię.
-Dobrze, spróbuję coś wymyślić-oparł Ed, a następnie razem ze swoim bratem obaj wyszli.
-Skrzyżowałaś za sobą palce-zauważył Lin.-Kłamałaś... Czyli nadal będziesz jego utrapieniem, nie?
-Chodzi o to, że jakby Edziu skombinował wyjście z tego świata, to bym mogła się dostać do domu. A jakbym mogła się dostać do domu, to mogę tam zabrać i Edzia~!
-A czemu sama nie możesz skombinować tego wyjścia?
-Bo jestem leniwcem.~~
-Przykro mi to mówić, ale jesteś porąbana.
-Wiem to~!
-To kupujemy te rakiety, czy nie?
-Ależ kupujemy~! I stół też trzeba wynająć. A wszystko to oczywiście na rachunek Edzia~!
-A jakżeby inaczej~!-skwitował Lin.
Po czym Lila wzięła swoją górę bigosu i razem z Linem, Ran Fan i starym Huu-drugim członkiem eskorty panicza-wymaszerowali z barku po rakiety.
Rozdział 5

Jeej xD Ale porąbany ten rozdział wyszedł x.x Tak, jak i ja xD I najdłuższy jak dotąd ;P A męczyłam się z napisaniem tego dobre trzy dni, bo nigdy nie mogłam się zmotywować xD Błędów pewnie jest mnóstwo, ale doopa z tym :XD:

[EDIT]Zdecydowanie za dużo dialogów :P Nawet jeśli to parodia xD Mogłam zresztą pisać dramat, a nie xD
[EDIT2]Ale remake'a na dramat także już nie ma sensu robić, bo po pierwsze jest tego za dużo, a po drugie nie chce mi się xD I będę musiała pisać dalej w formie opowiadania, bo też by tak nie było ładnie, jakbym zmieniła nagle rodzaj literacki tego na dramat xP A wolę też pisać opowiadania od dramatów(chociaż szczerze mówiąc to i w tym i w tym jestem słaba) xD


Rozdział 4 --> [link]
Rozdział 6 --> ?
© 2009 - 2024 Chlodnikus
Comments52
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
MisiekWhiskersKP's avatar
Uśmiałem się !!!
To o Jozinie z Bazin było boskie :rofl:
I to o Edziu w szafie XD
I to o karmieniu - społecznej pracy XD
I jeszcze to:
-Doczepię tej górze bigosu antenkę i warkoczyk i będzie cosplayowała Edzia~! W końcu jest na wysokość taka, jak Edziu!
-COO?!-wykrzyknął się Ed z oddali.-JA AŻ TAK NISKI TO NIE JESTEM!